Nie ma sensu zostawiać już komentarzy na tym blogu, ponieważ nie zaglądam tu za często, ale jeśli wciąż chcecie się ze mną skontaktować, piszcie:
florenssana@gmail.com

poniedziałek, 14 maja 2012

Część I: Hermiona Granger; Rozdział II


"(...) Los człowieka często kończy się na długo
przed śmiercią, (…) końcowego momentu
losu nie należy utożsamiać z momentem śmierci"
Milan Kunder, „Żart”

   Postać leżąca do tej pory nieruchomo na środku pokoju poruszyła się niespokojnie, jakby przyśniło jej się coś złego. Patrzyłam się na nią od dobrych kilku godzin modląc się, by był to kolejny więzień, a nie mój morderca. Stała nieobecność moich stręczycieli, którzy wcześniej regularnie zabierali mnie na tortury, by wydobyć ze mnie, gdzie ukrywa się Harry Potter, tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że ta osoba nie została tu umieszczona dla mojego dobra.
   Postać jęknęła. Po głosie domyślałam się, że jest to mężczyzna, ale w tej sytuacji wolałam nie ufać swoim zmysłom. Powoli przeciągnęłam ręką po długiej bliźnie za prawym uchem. Drugi więzień chyba to usłyszał, bo skamieniał nagle i odezwał się przerażonym głosem:
   - Kto tu jest? – w pierwszej sekundzie myślałam, że śnię. Mogłam spodziewać się każdego w tym pokoju. Mogliby mi tutaj nawet wrzucić samego Dumbledore’a, a ja nie zdziwiłabym się ani trochę. Ale On?! On, zwolennik Sami-Wiecie-Kogo?! Najbardziej dumne i zarozumiałe dziecko w Hogwarcie? Draco Malfoy?! Nie to nie może być on! Takich ludzi nie zamykają w jakichś zasranych piwnicach, tylko kładą na dziesięciu materacach w apartamencie obwieszonym baldachimami!
   - Malfoy? – nie mogłam się powstrzymać, by nie zapytać go o to. Fakt, że zamknęli mnie w jednej celi z mężczyzną, bo Draco był teraz stuprocentowym mężczyzną, którego krew była tak czysta, że aż lśniła, zaszokował mnie dogłębnie.
   - Granger? – w jego głosie nie wyczułam zdziwienia, ani rozbawienia, dźwięczało w nim tylko czyste obrzydzenie. A więc stary Draco wcale się nie zmienił…
   Czy to była kara jaką Śmierciożercy dla mnie wyznaczyli? Miałam być zakatowana i zmiażdżona psychicznie przez Draco Malfoy’a? Nie powiem, ktoś kto u nich wysoko stoi musi mieć niezły łeb do wymyślania diabelnych planów. Tylko dlaczego, jak na kogoś, kto ma „szlachetną” misję do wypełnienia, wrzucili go tutaj wyjątkowo niedelikatnie?
   - Co ty tu robisz? – spytałam, nie chcąc by znów zapadła niekomfortowa cisza.
   - Nie twój zasrany interes! – warknął stawiając nacisk na przekleństwo. Nie miał ochoty do rozmowy i szczerze go rozumiałam. Przed chwilą przecież pytał się mnie piszczącym z przerażenia głosem, kim jestem. Ja, szlama i zdrajczyni „prawdziwych czarodziei”, według takich osób jak on.
   Słyszałam jak próbuje wstać, ale chyba poślizgnął się na czymś leżącym na podłodze i upadł głucho na kamień, którym obłożona była cała posadzka. Zaklął siarczyście pod nosem i spróbował jeszcze raz mrucząc coś o „zasranych szczurach”.

3 dni i 22 godziny temu

   Sparaliżowali mnie zaklęciem i przetransportowali do ich siedziby głównej za pomocą świstoklika. Nie widziałam jak budynek wyglądał z zewnątrz, ale w środku był bardzo wytwornie udekorowany. Przypominał dom Malfoy’ów, ale różnił się znacznie pod względem wielkości pokoi i nikłego światła, jakie do nich wpadało. Tak jakby był pod ziemią. Lampiony i świece ocieplały ponury klimat panujący tutaj, ale wciąż miało się wrażenie, jakby siedziało się w barokowym zamku.
   Zamknęli mnie w jednym z kilkudziesięciu pokoi do których drzwi ustawione były w regularnych odstępach w długim na kilkadziesiąt stóp korytarzu. Ze ścian zwisała tutaj obskurna draperia, a koło zamalowanych na czarno okien ktoś bardzo dawno temu ustawił kilka roślinek w doniczkach o których równie dawno temu zapomniał.
Przyszedł po mnie jeden ze Śmierciożerców. Śmierdział Whisky i potem. Popychając mnie swoją różdżką w plecy prowadził skrzypiącymi schodami na dół do salonu, gdzie czekało już na mnie małe zbiegowisko. Bez ceregieli wycelowano we mnie pierwsze crucio.
Już na samym początku zrozumiałam, że nie chodziło im tylko o wyciągnięcie informacji. Zaklęcia trafiały we mnie nawet, kiedy starałam się coś powiedzieć. Nie zdradziłam im, gdzie przebywa teraz Harry, ani w jakim miejscu ukrywają się grupy ich przeciwników. Jeden ze Śmierciożerców zirytowany, że tortury nie przynoszą żadnych efektów warcząc groźnie niczym rozjuszony pies, chwycił nóż leżący na stole obok niego i podszedł do mnie zamachując się w powietrzu. Krew trysnęła malowniczo na ściany, kiedy jednym prostym cięciem przeciął mi skórę na ręce. Rana ciągnęła się od łokcia aż do nadgarstka. Zapiekło mnie, a po chwili całą rękę zalała ciepła ciecz.
Jeden ze znajomych nadpobudliwego nożownika, wrzasnął na niego wściekły. Wszyscy oni zachowywali się jak zwierzęta, które kłócą się o kawał mięsa. Mięsem byłam ja, niestety.
- Przestań! Nie mamy jej zabijać, tylko wyciągnąć, gdzie ukrywa się ten pieprzony Potter!
- Potter to tchórz! – odkrzyknął mu nożownik. – Zamiast z nami walczyć spieprzył do lasu! Jest takim samym bohaterem jak ja Czarnym Panem!
- Takie mamy rozkazy i jeśli coś ci nie pasuje to możesz się poskarżyć Growgovi!
Zaczęłam powtarzać w myślach nazwisko Growgov mając nadzieje, że  kiedyś stąd ucieknę i ta informacja przyda mi się, w czasie, gdy obaj śmierciożercy szarpali się zawzięcie rozdzielani przez resztę.
Chciałam skorzystać z okazji i wymknąć się stamtąd. Trzymając krwawiącą rękę podniosłam się chwiejnie na nogi i zrobiłam kilka niepewnych kroków. Chciałam przyspieszyć, ale ubywająca krew sprawiła, że kręciło mi się w głowie i zrobiło niedobrze. I w ten sposób popełniłam drugi błąd tej wojny. Czyjeś zaklęcie trafiło mnie idealnie w plecy, zostawiając po sobie jeszcze przez długi czas uczucie przechodzącego prądu po całym kręgosłupie.

3 komentarze:

  1. bardzo ciekawie sie zapowiada, niecierpliwie czekam na rozwój wydarzeń i mam nadzieje, że w kolejnej części wyjasni się wiele, bo do tej pory jest wiele tajemnic
    pozdrawiam i zapraszam na hp-to-jeszcze-nie-koniec.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. No wspaniale moja droga! Wszystko opisałaś w bardzo malowniczy sposób, tak plastycznie, jakbym tam była. Wybacz, że dopiero teraz zajrzałam i skomentowałam, ale szkoła pochłania mi większość czasu. Mam tylko nadzieję, że się na mnie nie obraziłaś. Lecę czytać dalej :D.
    Pozdrawiam serdecznie, Twoja wielka fanka - Scarlett <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wizualna sceneria, zgodzę się :) Naprawdę, masz świetny warsztat pisarski, można jedynie pozazdrościć :)
    Lecę dalej czytać.
    Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń