"(...) Los człowieka często
kończy się na długo
przed śmiercią, (…) końcowego
momentu
losu nie należy utożsamiać z
momentem śmierci"
Milan Kunder, „Żart”
Postać leżąca do
tej pory nieruchomo na środku pokoju poruszyła się niespokojnie, jakby przyśniło
jej się coś złego. Patrzyłam się na nią od dobrych kilku godzin modląc się, by
był to kolejny więzień, a nie mój morderca. Stała nieobecność moich
stręczycieli, którzy wcześniej regularnie zabierali mnie na tortury, by wydobyć
ze mnie, gdzie ukrywa się Harry Potter, tylko utwierdzała mnie w przekonaniu,
że ta osoba nie została tu umieszczona dla mojego dobra.
Postać jęknęła.
Po głosie domyślałam się, że jest to mężczyzna, ale w tej sytuacji wolałam nie
ufać swoim zmysłom. Powoli przeciągnęłam ręką po długiej bliźnie za prawym
uchem. Drugi więzień chyba to usłyszał, bo skamieniał nagle i odezwał się
przerażonym głosem:
- Kto tu jest? –
w pierwszej sekundzie myślałam, że śnię. Mogłam spodziewać się każdego w tym
pokoju. Mogliby mi tutaj nawet wrzucić samego Dumbledore’a, a ja nie
zdziwiłabym się ani trochę. Ale On?! On, zwolennik Sami-Wiecie-Kogo?!
Najbardziej dumne i zarozumiałe dziecko w Hogwarcie? Draco Malfoy?! Nie to nie
może być on! Takich ludzi nie zamykają w jakichś zasranych piwnicach, tylko
kładą na dziesięciu materacach w apartamencie obwieszonym baldachimami!
- Malfoy? – nie
mogłam się powstrzymać, by nie zapytać go o to. Fakt, że zamknęli mnie w jednej
celi z mężczyzną, bo Draco był teraz stuprocentowym mężczyzną, którego krew
była tak czysta, że aż lśniła, zaszokował mnie dogłębnie.
- Granger? – w
jego głosie nie wyczułam zdziwienia, ani rozbawienia, dźwięczało w nim tylko
czyste obrzydzenie. A więc stary Draco wcale się nie zmienił…
Czy to była kara
jaką Śmierciożercy dla mnie wyznaczyli? Miałam być zakatowana i zmiażdżona
psychicznie przez Draco Malfoy’a? Nie powiem, ktoś kto u nich wysoko stoi musi
mieć niezły łeb do wymyślania diabelnych planów. Tylko dlaczego, jak na kogoś,
kto ma „szlachetną” misję do wypełnienia, wrzucili go tutaj wyjątkowo
niedelikatnie?
- Co ty tu
robisz? – spytałam, nie chcąc by znów zapadła niekomfortowa cisza.
- Nie twój
zasrany interes! – warknął stawiając nacisk na przekleństwo. Nie miał ochoty do
rozmowy i szczerze go rozumiałam. Przed chwilą przecież pytał się mnie
piszczącym z przerażenia głosem, kim jestem. Ja, szlama i zdrajczyni
„prawdziwych czarodziei”, według takich osób jak on.
Słyszałam jak
próbuje wstać, ale chyba poślizgnął się na czymś leżącym na podłodze i upadł
głucho na kamień, którym obłożona była cała posadzka. Zaklął siarczyście pod
nosem i spróbował jeszcze raz mrucząc coś o „zasranych szczurach”.
3 dni i 22 godziny temu
Sparaliżowali
mnie zaklęciem i przetransportowali do ich siedziby głównej za pomocą
świstoklika. Nie widziałam jak budynek wyglądał z zewnątrz, ale w środku był
bardzo wytwornie udekorowany. Przypominał dom Malfoy’ów, ale różnił się
znacznie pod względem wielkości pokoi i nikłego światła, jakie do nich wpadało.
Tak jakby był pod ziemią. Lampiony i świece ocieplały ponury klimat panujący
tutaj, ale wciąż miało się wrażenie, jakby siedziało się w barokowym zamku.
Zamknęli mnie w
jednym z kilkudziesięciu pokoi do których drzwi ustawione były w regularnych
odstępach w długim na kilkadziesiąt stóp korytarzu. Ze ścian zwisała tutaj
obskurna draperia, a koło zamalowanych na czarno okien ktoś bardzo dawno temu
ustawił kilka roślinek w doniczkach o których równie dawno temu zapomniał.
Przyszedł po mnie jeden ze Śmierciożerców. Śmierdział
Whisky i potem. Popychając mnie swoją różdżką w plecy prowadził skrzypiącymi
schodami na dół do salonu, gdzie czekało już na mnie małe zbiegowisko. Bez
ceregieli wycelowano we mnie pierwsze crucio.
Już na samym początku zrozumiałam, że nie chodziło im
tylko o wyciągnięcie informacji. Zaklęcia trafiały we mnie nawet, kiedy
starałam się coś powiedzieć. Nie zdradziłam im, gdzie przebywa teraz Harry, ani
w jakim miejscu ukrywają się grupy ich przeciwników. Jeden ze Śmierciożerców
zirytowany, że tortury nie przynoszą żadnych efektów warcząc groźnie niczym
rozjuszony pies, chwycił nóż leżący na stole obok niego i podszedł do mnie
zamachując się w powietrzu. Krew trysnęła malowniczo na ściany, kiedy jednym
prostym cięciem przeciął mi skórę na ręce. Rana ciągnęła się od łokcia aż do nadgarstka.
Zapiekło mnie, a po chwili całą rękę zalała ciepła ciecz.
Jeden ze znajomych nadpobudliwego nożownika, wrzasnął na
niego wściekły. Wszyscy oni zachowywali się jak zwierzęta, które kłócą się o
kawał mięsa. Mięsem byłam ja, niestety.
- Przestań! Nie mamy jej zabijać, tylko wyciągnąć, gdzie
ukrywa się ten pieprzony Potter!
- Potter to tchórz! – odkrzyknął mu nożownik. – Zamiast z
nami walczyć spieprzył do lasu! Jest takim samym bohaterem jak ja Czarnym
Panem!
- Takie mamy rozkazy i jeśli coś ci nie pasuje to możesz
się poskarżyć Growgovi!
Zaczęłam powtarzać w myślach nazwisko Growgov mając
nadzieje, że kiedyś stąd ucieknę i ta
informacja przyda mi się, w czasie, gdy obaj śmierciożercy szarpali się
zawzięcie rozdzielani przez resztę.
Chciałam skorzystać z okazji i wymknąć się stamtąd.
Trzymając krwawiącą rękę podniosłam się chwiejnie na nogi i zrobiłam kilka
niepewnych kroków. Chciałam przyspieszyć, ale ubywająca krew sprawiła, że
kręciło mi się w głowie i zrobiło niedobrze. I w ten sposób popełniłam drugi
błąd tej wojny. Czyjeś zaklęcie trafiło mnie idealnie w plecy, zostawiając po
sobie jeszcze przez długi czas uczucie przechodzącego prądu po całym
kręgosłupie.
bardzo ciekawie sie zapowiada, niecierpliwie czekam na rozwój wydarzeń i mam nadzieje, że w kolejnej części wyjasni się wiele, bo do tej pory jest wiele tajemnic
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam na hp-to-jeszcze-nie-koniec.blog.onet.pl
No wspaniale moja droga! Wszystko opisałaś w bardzo malowniczy sposób, tak plastycznie, jakbym tam była. Wybacz, że dopiero teraz zajrzałam i skomentowałam, ale szkoła pochłania mi większość czasu. Mam tylko nadzieję, że się na mnie nie obraziłaś. Lecę czytać dalej :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Twoja wielka fanka - Scarlett <3
Bardzo wizualna sceneria, zgodzę się :) Naprawdę, masz świetny warsztat pisarski, można jedynie pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńLecę dalej czytać.
Pozdrawiam, Poem