Nie ma sensu zostawiać już komentarzy na tym blogu, ponieważ nie zaglądam tu za często, ale jeśli wciąż chcecie się ze mną skontaktować, piszcie:
florenssana@gmail.com

piątek, 18 maja 2012

Część I: Hermiona Granger; Rozdział III


Przepraszam za spóźnienie, wczoraj miałam bierzmowanie i nie wiedziałam, że aż tyle z tym zachodu :)

_____________________________________

"Mój stan to nie to, co widzicie w moim ciele,
ale to, co dzieje się w mojej duszy"
Paulo Coelho, „Weronika postanawia umrzeć”

 Malfoy przechodził wokół pokoju trzymając się ścian dla bezpieczeństwa. Nie wiem czy czegoś szukał, czy po prostu bezczynność doprowadzała go do obłędu, w każdym razie minął mnie kilka razy za każdym razem błądząc palcami na innej wysokości ściany. W końcu jednak najwidoczniej znalazł coś, bo zatrzymał się niedaleko mnie szperając gdzieś pod sufitem.
- Co robisz? – spytałam mając nadzieje, że może znalazł jakąś obluzowaną cegłę, albo inną drogę ucieczki.
- Już ci mówiłem – odwarknął zirytowany. – Nie twój zasrany interes.
Wśród ciemności usłyszałam coś co mogło być odgłosem materiału ocierającego się o ciało. Najwidoczniej Malfoy zdejmował koszulę. Tylko po co?
Kiedy pomyślałam o ubraniu zrobiło mi się okropnie głupio i poczułam się niekomfortowo owinięta tylko cienkim jedwabiem.
- Odsuń się – powiedział władczo, a ja spełniłam jego rozkaz nie wahając się. To nie były te czasy, gdy mogliśmy bawić się w szczeniackie odgrażanie sobie. To była wojna, więc albo ktoś jest twoim przyjacielem, albo wrogiem. A z kimkolwiek niemiałbyś do czynienia, lepiej się jest go słuchać, bo albo chce ci w ten sposób pomóc, albo ostrzec, byś z nim nie zadzierał. A prowokowanie kogoś w takiej sytuacji było tak samo głupie, jak trącanie patykiem rozjuszonego niedźwiedzia na środku lodowej pustyni.
Wydawało mi się, że mężczyzna zamachnął się i z całej siły uderzył w kawałek ściany, który przed chwilą badał, ale zamiast głuchego odgłosu kruszącej się starej cegły, czy nawet łamiących się kości Malfoy’a, usłyszałam dźwięk rozbijającego się szkła. Do pomieszczenia wpadł snop przygaszonego światła, a ja zobaczyłam jak tysiące drobnych odłamków szyby lecą w kierunku odsłoniętej klatki piersiowej mężczyzny. Draco zdążył odsunąć się w ostatnim momencie by uniknąć okaleczenia.
W nikłym świetle zachodzącego najwidoczniej już słońca, które błądziło teraz po przeciwległej ścianie zobaczyłam twarz Draco Malfoy’a. Wyglądał okropnie. Wychudzony, z podkrążonymi oczami i bladą, niezdrową cerą przypominał mi narkomana, albo… albo kogoś, kto przez długi czas był torturowany. Jedną dłoń miał owiniętą własną koszulą, w której teraz utkwiły drobne fragmenty szkła. Tors szpeciły mu liczne blizny i rany, które jeszcze nie zaczęły się leczyć.
Nie przypominał już tego pewnego siebie, bogatego ślizgona, który zawsze czerpał radość z upokarzania innych, choć sam w głębi serca był słaby. Ale to, w końcu, właśnie zdolność ukrywania swoich słabości cechuje osoby dogłębnie złe. Tylko, że Malfoy nie był zły, nie zamknęliby go wtedy tutaj, prawda?
Popatrzyłam się na siebie i oblałam się rumieńcem. Cienka szata, którą miałam na sobie nie zasłaniała kompletnie niczego. Nawet w tym nikłym świetle mogłabym nie mieć na sobie nic, a efekt byłby taki sam. Materiał był, bo był, ale nie pozwalał mi na zasłonięcie nawet tych najintymniejszych części mojego ciała. Zobaczyłam, że Malfoy mi się przygląda i szybko zakryłam się rękami zawstydzona. Chłopak odwinął swoją koszulę i strzepnął z niej odłamki szkła jednym mocnym ruchem, po czym podał mi ją odwracając wzrok. Zaskoczył mnie ten jego objaw kultury, ale nie byłam w stanie odmówić prezentu.
Światło było wieczorne i wydobywało się tylko z jednego małego kwadracika tuż nad sufitem. Otwór był tak mały, że prawdopodobnie nie można było przez niego nawet włożyć ręki, o ucieczce już nie wspominając.
- Dziękuje – powiedziałam spuszczając głowę i próbując zapiąć guziki słabymi i trzęsącymi się rękoma. Było to spowodowane brakiem pożywienia od ponad, policzyłam szybko w głowie, czterech dni. O mój boże, ostatnio jadłam coś ukrywając się w lesie z Harry’m i Ronem, tuż przed tym jak znaleźli nas Śmierciożercy. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu.
Draco Malfoy warknął zirytowany i podszedł do mnie sprężystym krokiem by pomóc mi dopiąć wszystkie guziki, ale odsunęłam się.
- Nie dotykaj mnie – powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał stanowczo. Nie chciałam teraz płakać. Nie chciałam pokazywać słabości przy Nim. Opadłam znów na posadzkę przeczesując palcami przetłuszczone włosy. Musiałam wyglądać jeszcze gorzej od Draco.
Usiadłam na ziemi zaplatając ramiona wokół kolan.
Przed oczami zaczęły migać mi obrazy, które za wszelką cenę chciałam zostawić głęboko ukryte, gdzieś na dnie mojej pamięci. Śmierciożercy. Tych dwóch, których zobaczyłam zaraz po obudzeniu się w zamku, tuż po mojej próbie ucieczki. Ich twarze…
Wzdrygnęłam się. Zamknęłam na chwilę oczy, próbując się uspokoić, ale wywołało to tylko lawinę łez, które pociekły z moich oczu.
- Słuchaj Granger – Draco przykucnął obok mnie, zachowując jednak bezpieczną przestrzeń między nami. – Trwają teraz ciężkie czasy i każdy z nas przeżywa okropne chwilę – zrobił pauzę na kilka sekund by spojrzeć mi w oczy, emanował z nich spokój. – Ale grunt to nie pokazać im, – wskazał na drzwi, które teraz wyraźnie oddzielały się od ściany dzięki światłu – że się boi. Bo tym właśnie się żywią… Strachem. Trzeba być silnym Granger.
- Nie zrobili Ci tego – powiedziałam walcząc sama ze sobą o kontrolę nad swoim głosem. – Nie wiesz, co się stało…
Wiem, że bredziłam, ale wspomnienia, które wróciły do mnie tylko przez ten głupi gest Malfoy’a, wzięły nade mną górę. Panowały nade mną.
Draco zawahał się przez chwilę z ręką wyciągniętą w kierunku mojej twarzy, pytając się w ten niewerbalny sposób, czy może jej dotknął, popatrzyłam się na niego, mając nadzieje, że nie chce zrobić mi nic złego. Tak, zaufałam mu. Mężczyzna opiekuńczym ruchem starł z mojego policzka kilka pojedynczych łez. Starałam się siedzieć wtedy nieruchomo, ale obrazy wracały za każdym razem, gdy zbliżał się do mnie.
- Wiem, że to głupio zabrzmi, Granger – powiedział uśmiechając się lekko. – Ale musisz mi zaufać. Bo oprócz mnie, nie masz już nikogo.

___________________________________
Wiem, że rozdział króciutki i nie satysfakcjonuje mnie tak samo jak, podejrzewam, Was. Przepraszam jeśli moje komentarze z powiadomieniami nie publikują się na waszych blogach, ale sprawdzam niektóre blogi nawet po kilka razy, żeby się przekonać czy na pewno kogoś powiadomiłam i po jakimś czasie już po prostu nie jestem pewna, czy komentowałam coś, czy nie. 
Przepraszam.
Bardzo zachęcam was do zrobienia tego ogromnego kroku i przeniesienia się na blogspot, bo jeśli nie liczyć mniej rozwiniętej opcji grafiki na blogu, jest to idealna strona dla blogerów (nie, nikt mi nie zapłacił za reklamę ;D A chyba ktoś powinien, co nie?). Nie ma się czego bać, a uniknie się godzinnego wyczekiwania na opublikowanie notki i kilkukrotnego komentowania aż do skutku. 
Żegnam i liczę na wasze szczere opinię na temat rozdziału.

8 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem. Twój blog nie męczy odbiorcy, a teraz to duży plus :)
    Piszesz lekko, jakbyś płynęła w tych słowach. Sama fabuła jest bardzo oryginalna.
    Hermiona i Draco zamknięci w jakichś lochach, gdzie wokół toczy się wojna to świetny temat.
    Ich psychika, myśli to co teraz dzieje się w ich głowach opisałaś cudownie. Niewiele jest takich blogów. Proszę nie zrażaj się małą liczbą komentarzy i pisz dalej bo naprawdę masz talent.
    Pozdrawiam :)
    Ironia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod takim samym wrażeniem jak moja poprzedniczka, Ironia :)
    Opowiadanie naprawdę nabiera tępa, więc coraz bardziej niecierpliwię się na kolejne notki (chociaż wrzucasz je bardzo często :D). 3mam mocno za Ciebie kciuki! :)
    Pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wybacz że dopiero teraz komentuje ale majówka sprawiła ze nie miałam czasu na nic bo nauczycielka uwzięła się na mnie i co rusz kazała jeszcze zrobić
    rozdział wspaniały jak zawsze i nie szkodzi że krótki
    wybacz że tylko tyle
    spieszę się nadrabiać zaległości

    OdpowiedzUsuń
  4. Plus za oryginalny pomysł na opowiadanie, historia całkiem inna niż pozostałe blogi jakie czytałam, co naprawdę mi się podoba! ;) poza tym świetnie piszesz, czekam niecierpliwie na nową notkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Boże! Ja Cię ukatrupię... Moje lodowe serce zostało stopione , przez Ciebie się popłakałam! Kocham Cię, Mafoya, Twoje opowiadanie, Malfoya, Twojego bloga i zgadnij...Malfoya! Bo oprócz mnie nie masz już nikogo... PIĘKNIE<3 Ach ja wiedziałam, że Ty nam dowalisz nowym opowiadaniem, ale nie wiedziałam, że aż tak.
    Nie mogąca wydusić niczego sensownego, Twoja Scarlett.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pełna podziwu dla twojego opowiadania, chociaż przeczytałam tylko ten jeden rozdział. Jest taki inny od reszty opowiadań o tej tematyce. Podziwiam. Zapraszam również do siebie: http://zielone-oczy-aniola.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział był naprawdę dobry, no może i krótki, racja, ale nie wiem, czym tu byś mogła być nieusatysfakcjonowana. Fabuła naprawdę mnie zachwyca i z każdym zdaniem zastanawiam się co będzie dalej, co będzie dalej...
    Oczywiście idę czytać dalej :D
    Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo, cudo, cudo!
    Mówiłam już nie? :D

    Miona.

    OdpowiedzUsuń