„Drogo za skrzydła
się płaci –
Ale bądźmy
skrzydlaci…”
Jan Sztaudynger,
Apel
Wieczorem Growgov
zwołał zebranie wszystkich śmierciożerców. Nie powiem, dość imponujący widok,
widzieć setki ludzi na podwórku twojego domu. Jeśli dom w którym mieszkałem
można nazwać moim, oczywiście. Teoretycznie należał on tylko do Vincenta, ale
ja i tak wiedziałem, że kiedyś będzie także „mój”.
Zebrania
śmierciożerców wyglądały teraz podobnie jak kolacja w dniu pierwszego września
w Hogwarcie, tylko że na dworze, ponieważ w domu nie było tak dużego pokoju
który mógłby pomieścić tyle osób.
Growgov wyszedł
przed ludzi i zaczął przemawiać:
- Jak co miesiąc,
podsumowujemy wszystkie postępy, jakie zaszły od czasu poprzedniego zebrania.
Część naszej grupy jest teraz na Słowacji, wczoraj dostałem raport, jakoby
świetnie im szło i myślę, że za nie więcej niż dwa tygodnie będą mogli do nas
wrócić jako zwycięzcy. Do tego kilka dni temu dopuszczono się zdrady, opuścili
nas Lucjusz i Narcyza Malfoy’owie, złapaliśmy ich na południu Hiszpani i
wykopaliśmy piękny dwuosobowy grób nad morzem. Niech spoczywają w pokoju –
Growgov uśmiechnął się przy tym zjadliwie i poczułem, że ten gość nie ma serca,
albo schował je gdzieś bardzo głęboko. – W naszych skromnych lochach gościmy
teraz pannę Granger, pana Pottera, Malfoy’a juniora i Molly Weasley, ale miejmy
nadzieje, że już niedługo – zaśmiał się i zawtórowała mu większość
śmierciożerców na placu. Przez chwilę wydawało mi się, że tuż za nim poruszył
się jakiś ognistorudy kształt, ale zniknął po chwili.
Zerknąłem w
kierunku Maggie, która stała parę kroków za Growgovem i patrzyła się zażenowana
na ludzi, którzy się zaśmiali. Miała takie dobre serce…
- Właśnie, co do
naszych więźniów. Nie jest ich wielu, ale tak jak reszta tych którzy nam się
sprzeciwili muszą być „wyproszeni” z tego świata – Growgov znów się uśmiechnął
i kontynuował. A ja znów zobaczyłem rudą kropkę kilka metrów za nim, wśród
czarnych kapturów śmierciożerców. – Za tydzień, w piątek odbędzie się ich
egzekucja. Wszystkich chętnych serdecznie zapraszam – powiedział a pomiędzy
zebranymi znów potoczył się rozbawiony szmer.
Na placu pojawiło
się pięć długich stołów przy których zasiedli wszyscy obecni śmierciożercy. Już
miałem zajmować miejsce koło Klausa, gdy podszedł do mnie sam Vincent Growgov i
rzekł:
- Caleb, usiądź
koło mnie – patrzył się wtedy gdzieś ponad moim ramieniem, ale i tak
wiedziałem, że mówi do mnie. Growgov zapraszał MNIE do swojego stolika! Bez
chwili wahania poszedłem za nim.
Usiadłem tuż przy
nim, a po jego drugiej stronie siedziała Maggie i dzieliła spokojnie chleb na
małe kawałki wrzucając je do parującej zupy. Po chwili przy wszystkich stały
już talerze z jedzeniem. Jadłem swoje danie powoli zachwycając się sytuacją w
jakiej się znajdowałem. Gdy skończyłem, Growgov odwrócił się w moją stronę i
powiedział:
- Caleb, nie
zaprosiłem cię tutaj bez powodu. Mam dla ciebie ważne zadanie, ponieważ to
właśnie ty będziesz musiał pozbyć się Malfoy’a i Granger – tak właśnie
powiedział. Powierzył mi najważniejszą misję! Czułem się jakbym zdobył złoty
medal nie myśląc w ogóle o tym, na czym tak naprawdę będzie polegać moje
zadanie. Zabić kogoś? Phi! W tamtej chwili mogłem wymordować pół wioski, byleby
tylko Growgov nie wygonił mnie od swojego stolika.
- Oczywiście –
powiedziałem podnosząc dumnie głowę. A potem popatrzyłem się na Maggie i
zauważyłem niedowierzanie i ból w jej oczach. Nie spodziewała się, że się
zgodzę? A może bała się, że zadanie mnie przerośnie? Chyba nie miała mnie za
tchórza?! Wiem, że wszyscy tak o mnie myśleli, ale proszę – nie ona!
- Tak, więc,
widzimy się za tydzień Fric – powiedział Growgov odchodząc od stołu.
- Fitz –
poprawiłem go cicho, ale chyba już tego nie słyszał. A może to i lepiej?
Maggie wciąż
patrzyła się na mnie zatroskana. Posłałem jej pytające spojrzenie, ale tylko
pokręciła głową. Maggie, co ci może chodzić po głowie, Maggie?
I wtedy od
stolika obok odszedł piegowaty rudzielec i deportował się kilka metrów za bramą
wjazdową.
_____________________________________
Ta daa!
Wiecie co? Sprawiacie, że mam ochotę pisać i pisać i nigdy nie kończyć... Dzięki wam za to!
W ogóle, to dzisiaj mam taki jakiś wspaniały humor. Od dawna tak dobrze się nie czułam. Zaczęłam pisać inne opowiadanie w wordzie nawet. Ale tak właściwie to nie jestem z niego dumna, bo to tak jakby kolejne funfiction a chciałabym w końcu napisać coś kompletnie swojego...
A jak wasze pomysły?
Wiem, że Scarlett nie opuszcza wena, ale nie widzę żadnych powiadomień od innych dziewczyn?
Ok, btw - kolejna notka pojawi się dokładnie za tydzień, 16 sierpnia ;)
PS: Kocham cytat z dzisiejszego rozdziału!!!
Oj kochanie rozdzial super. Znowu zadziwiasz mnie tym, jak swietnie wchodzisz w role Caleba... Swietnie! I ten pomysl z mordem Granger i Malfoya...ale mam takie wrazenie, ze on jednak nie podola...
OdpowiedzUsuńCo do mojej zekomej weny... Aj, szkoda gadac - pisze, bo pisze, ale weny i tak mi brak... Jakbym sie powoli wypalala - w kocu to moje 3 ff Dramione.
Ciesze sie, ze humorek dopisuje i serdecznie pozdrawiam, Twoja Scarlett.
Ps. Przepraszam, ze bez polskich znakow, ale pisanie takiego komentarza z telefonu zajeloby zbyt wiele czasu :)
Zaintrygował mnie ten rudzielec, czyżby to był Ronald? :d
OdpowiedzUsuńJesteś dobra w pisaniu i myślę, że jakbyś popracowała trochę nad techniką mogłabyś przejść do pisania czegoś "własnego"(na przykład jakaś książka);>
Cieszę się,że dodałaś kolejny rozdział.Jest naprawdę ciekawy i zaskakujący. Czyżby tym rudym chłopakiem był Ron?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że już wkrótce pojawi się nowy rozdział.
Czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam
Orchidea
Witaj! Jeśli Cię to interesuje, to przejęłam, z inicjatywy Aprilias, jej bloga. Serdecznie zapraszam na prolog pod adresem: www.uszyta-ze-snow.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam, Scarlett.
Nie mam słów do twojego geniuszu :) Porównując ten blog do twojego poprzedniego opowiadanie mam wrażenie jakby pisała je jakaś inna osoba. Fabuła jest bardzo ciekawa i sposób w jaki piszesz.Zero cukierkowatości i scen powtarzających się w wielu opowiadaniach. Po prostu super. Ja tak nie umiem dlatego tym bardziej doceniam. Ten Caleb nie wiem czemu, ale mi się podoba. Niby jest śmierciożercą, ale i tak go lubię. Może to przez ten sposób w jaki piszesz z jego perspektywy. A i mam nadzieję, że egzekucja Malfoya i Granger nie przebiegnie zgodnie z myślą Growgova.
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie ten piegowaty rudzielec na końcu. Bardzo mnie ciekawi o co z nim chodzi. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać :)
P.S. Po baaaardzo długiej przerwie zapraszam na osiemnasty rozdział mojego opowiadania molly-potter.blog.onet.pl
Serdecznie pozdrawiam :) Agnes
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział [twarz-z-cienia].
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Scarlett.
"Mogłem wymordować pół wioski" - to było dobre :)
OdpowiedzUsuńPoem