„W ucieczce ginie zawsze więcej wojowników,
niż w walce.”
Selma Lagerlof
- Twoi rodzice
zrobili to samo – powiedziałam wyrywając go z zamyślenia. Popatrzył się na mnie zdziwiony.
- Poświęcili
ciebie, żeby ratować swoje tyłki – najpierw widziałam gniew na jego twarzy, ale
potem ustąpił i pojawiła się akceptacja. Wiedziałam, że był tego świadomy od
dawna, tylko nie chciał tego przyznać przed samym sobą. Świadomość, że nie
tylko ja zostałam oszukana przez moich najbliższych podniosła mnie na duchu.
- Nie wytrzymał w
tym miejscu ani minuty dłużej – powiedział nagle, czym kompletnie mnie
zaskoczył.
- Co masz na
myśli? – spytałam się go ostrożnie.
- To, że chcę
stąd uciec. I ucieknę.
Przyczołgał się
do mnie szybko i przybliżając swoją twarz bardzo blisko mojej wyszeptał mi
prosto do ucha, by nikt, kto mógłby teraz podsłuchiwać pod drzwiami, nie
usłyszał tego.
- Słuchaj. Mam
plan. Jedzenie dają nam zawsze o określonej porze, jeśli się nie mylę, to za
jakieś pięć, góra dziesięć, minut pojawi się tutaj znowu ten chudy gość z
żarciem. Obezwładnienie go to żaden problem, jeśli nie jest na tyle szybki by
wyciągnąć różdżkę, gdy na niego skoczę. Ale jest jeszcze jeden śmierciożerca,
który nas pilnuje. To ten który mnie tutaj wrzucił. Z nim mogą być większe
problemy, bo jest ogromny…
- Draco –
przerwałam mu, ale tylko zakrył mi usta ręką zniecierpliwiony.
- Ale to można
zamienić na naszą korzyść, bo na pewno grubas nie umie szybko biegać. A jak już
się stąd wydostaniemy, to znaczy wbiegniemy takimi stromymi schodami na górę,
to drzwi będą tuż za rogiem. A na zewnątrz można się aportować…
- Draco – znów spróbowałam.
- Co? – spytał
się mnie rozdrażniony.
- To się nie uda
– powiedziałam dobitnie. – Jesteśmy za słabi, karmią nas tutaj raz dziennie. Do
tego oni mają różdżki a my nie. Nawet jeśli, jakimś cudem, uda nam się stąd
uciec, to i tak złapią nas znowu pierwszego dnia naszej wolności. Może nawet
nie pofatygują się by nas tu znowu zaciągnąć, tylko zabiją na miejscu.
- Wcale nie –
odpowiedział, a brzmiał trochę jak naburmuszony nastolatek. – Wszystko się uda.
Trzeba tylko spróbować. Prędzej czy później, i tak nas zabiją, a ja wolę zginąć
jako wolny człowiek.
- Masz trochę
racji – powiedziałam. Malfoy popatrzył się na mnie zdziwiony. – No co?
- Wielka Panna
Granger przyznaje mi rację? – spytał się patrząc na mnie prowokująco i unosząc
jedną brew.
- Och, złaź ze
mnie – odepchnęłam go od siebie, stwierdzając, że powiedział mi już wszystkie
istotne rzeczy dotyczące próby naszej ucieczki. Nie ma co, plan dopracowany w
każdym calu.
Wstałam
otrzepując kolana z pyłu leżącego na ziemi i stanęłam koło drzwi. Malfoy
ustawił się koło mnie wsłuchując się w odgłosy zza drewnianej framugi. Wyraźnie
było słychać, że ktoś po kolei otwiera następne pomieszczenia i wsuwa coś do
nich. Kiedy nastał czas na naszą, Draco odbił się od podłogi i z całej siły uderzył
swoim ciałem w wątłego chłopaka, który przynosił nam codziennie bo bochenku
chleba i dzbanku wody. Uderzenie sprawiło, że obaj polecieli na korytarz, a
śmierciożerca wbił się plecami w przeciwległą ścianę.
Wybiegłam za nimi
i od razu, z prawej strony ruszył na mnie ogromy mężczyzna, z plamą po jakimś
napoju na koszulce. Widocznie cała akcja musiała go bardzo zaskoczyć. Odskoczyłam
od niego i pobiegłam kilka kroków w kierunku schodów, ocierając przy tym ramię
o beton, który wystawał pomiędzy czerwonymi cegłami w ścianach. Draco dogonił
mnie zaraz, zostawiając biednego chłopaka, który prawdopodobnie zemdlał na
skutek szoku, jakim było uderzenie. Razem ruszyliśmy w stronę wyjścia, gdy tuż
obok mojej stopy rozbłysło czerwone światło, odblask po zaklęciu.
Stało się to,
czego najbardziej się obawialiśmy, do akcji wkroczyły różdżki.
Pokonaliśmy kilka
pierwszych stopni, ale znów między naszymi głowami mignęło zaklęcie. Od wyjścia
dzieliły nas jeszcze dosłownie kilometry, powoli traciłam nadzieję, że to się
uda. Co ja mówię?! Ja nigdy nie wierzyłam, że to się uda!
BUM!
Upadłam do tyłu
trafiając głową w ostrą krawędź schodka.
__________________________________
PRZEPRASZAM za tak długą przerwę!! Wszystko mam napisane, po prostu nie publikowałam, bo zepsułam klawiaturę w laptopie i oddałam go do naprawy. Na prawdę przepraszam, mam nadzieję, że nadal chcecie czytać to opowiadanie. Na wszelki wypadek, czy wszystkie osoby, które są zainteresowane, mogą wpisać się pod tą notką, żebym wiedziała, kogo powiadamiać?
Do usłyszenia!
Oczywiście,że czytamy! Bynajmniej ja nigdy nie przestałam wierzyć na pojawienie się kolejnego rozdziału. Już teraz czekam na kolejną notkę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że długo nie będę musiała czekać.
Co do rozdziału to naprawdę był zaskakujący.
Jestem ciekawa czy uda im się razem uciec.
No i wyczekuję jakiegoś bliższego kontaktu naszych bohaterów.
Pozdrawiam.
Orchidea
ja czytam ! i dlugo nie czekalam na nowa notke, bo bloga znalazla. kilka dni temu xd
OdpowiedzUsuńNareszcie jesteś!:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że dla wynagrodzenia nam tak długiej nieobecności
dodasz w szybkim czasie nowy rozdział-wiesz tak w ramach rekompensaty?;)
czekamy
haven
Oczywiście, że nadal chcemy! Ja osobiście kilka razy w tygodniu sprawdzam czy nie pojawiło się coś nowego i już zaczynałam się martwić, że na dobre porzuciłaś bloga, ale w głębi serca miałam nadzieję, że tak nie jest:) Przerwa była długa, ale warto było czekać! Rozdział króciutki, ale naprawdę świetny! Przerwany oczywiście w kluczowym momencie, ale co tam, taki urok opowiadań blogowych :) Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej bo już nie mogę się doczekać co będzie dalej:) Pozdrawiam serdecznie :) Agnes
OdpowiedzUsuńHej :) Nie czytałam od początku, odkąd założyłaś tego bloga. Zaczęłam i skończyłam dziś, a widząc, że blog jest "aktualny" pytam się. Kiedy będą kolejne rozdziały? Rozumiem, że zbliżają się święta i tak dalej... ale czy mogłabyś mnie powiadomić o kolejnym rozdziale na email patkaza@wp.pl ?
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział???????
OdpowiedzUsuńOui! :)
OdpowiedzUsuńi buuum lece dalej
OdpowiedzUsuń