„zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodź jeszcze”
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodź jeszcze”
Halina Poniatowska „Nieznane”
Ron leżał tuż obok mnie, obejmując mnie
swoim ramieniem. Czułam się tak bezpiecznie i beztrosko, że chciałabym, by ta
chwila trwała wieczność. Spojrzał na mnie czule i starł z policzka pojedynczą
łzę, wyglądał na zatroskanego. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i wtuliłam w
jego ciepły tors. Przytulił mnie mocno.
- Hermiono – usłyszałam swoje imię, ale nie
rozpoznałam głosu Rona. – Hermiono.
Draco Malfoy
delikatnie próbował mnie wyrwać z twardego snu. Zrezygnowana, otworzyłam jedno
oko i spojrzałam na niego. Żałowałam, że musiał przerwać mój sen akurat w takim
momencie. Dotyk Rona, mimo tych wszystkich rzeczy, które mi zrobił, wciąż
działał na mnie kojąco. Znów musiałam wrócić do tego brutalnego świata…
- Wydaje mi się,
że po nas idą – wyszeptał do mnie, a ja gwałtownie podniosłam się na rękach.
Popatrzyłam na niego z przerażeniem. – Już nic nie możesz zrobić – powiedział,
a widziałam w jego oczach jak bardzo stara się ukryć swoje emocje przede mną.
Wiedziałam, że jest równie przerażony co ja.
- Po prostu nie
dajmy im tej satysfakcji – powiedziałam ze ściśniętym gardłem. Wszystkie
mięśnie miałam napięte, a i tak czułam niezwykły upływ energii z mojego ciała,
jakby ktoś wypompowywał ze mnie całe powietrze, niczym ze starego materaca.
Draco kiwnął
głową i złapał za moją rękę. Może to z powodu silnych emocji, ale uścisnął mnie
bardzo mocno i musiałam trochę poluzować nasze dłonie. Wszystko będzie dobrze,
wszystko będzie dobrze, dobrze…
Na korytarzu ktoś
odbywał głośną rozmowę, ale wyłapywałam tylko pojedyncze słowa: „Przynieść… za
dziesięć minut… rudy… i to będzie już koniec”. Wbrew mojej woli, po policzkach
zaczęły ciec mi ciurkiem łzy. Chciałam pokazać, że jestem silna, ale moje ciało
odmawiało mi posłuszeństwa.
Ktoś otworzył
drzwi za jednym zamachem, a do środka weszło dwóch śmierciożerców uzbrojonych w
różdżki. Kazali nam wstawać i wyjść spokojnie z pomieszczenie. Byli przy tym
bardzo pewni siebie.
Podniosłam się z
ziemi, a zaraz po mnie zrobił to Draco i oboje przeszliśmy obok nich na
zewnątrz. Nawet nie myśleliśmy o ucieczce, prawdopodobnie na zewnątrz czekało
na nas z tuzin innych znajomych Growgov’a, gotowych popatrzeć z chęcią na
egzekucje, a najlepiej, odprawić ją własnoręcznie. Byłam ciekawa, komu
przypadło to zaszczytne miejsce, mistrza ceremonii. Czy jesteśmy na tyle
„ważni”, by zabił nas sam Vincent Growgov? Wątpię.
Zaprowadzono nas
do ogrodu przed domem. To co tam zobaczyłam, nie odpowiadało jeszcze żadnemu
wcześniejszemu widokowi w moim życiu. Cały plac zapełniali ludzie przebrani w
peleryny i białe maski, na samym środku stał podest, nie większy, niż scena na
jednym z gminnych festiwali. Jednak ta impreza wydawała się mieć większy
rozgłos. Aż poczułam się dumna z tego, że tyle osób przyszło popatrzeć jak
umieram. A może przyszli tu dla Malfoy’a?
I wtedy go
zobaczyłam. Stał tuż pod sceną, jak rodzic, który najlepiej chce widzieć swoje
dziecko podczas jego pierwszego występu przed widownią. Od razu rozpoznałam te
ognistorude włosy i piegowatą twarz. Jako jeden z nielicznych nie nosił maski.
Oprócz niego nie posiadali jej jeszcze Growgov i cherlawy chłopak, który zawsze
przynosił nam jedzenie, a teraz stał obok swojego mistrza na podeście. Gdy
tylko Ron zobaczył, że się na niego patrzą, odwrócił wzrok. Winny.
Poczułam jak
Draco łapie mnie za rękę, nie wiedziałam, czy próbuje pomóc mi tym, czy raczej
znaleźć siłę dla siebie by móc stanąć przed setkami swoich byłych znajomych jako
zdrajca. Bo przecież, według nich, był zdrajcą.
Weszliśmy
ostrożnie po trzech stopniach na podest i spojrzałam na wszystkich ludzi
zgromadzonych przede mną. Potem zerknęłam na Growgov’a, który uśmiechał się
złośliwie, przeniosłam wzrok na chłopaka obok niego i zrobiło mi się go żal.
Nie miał więcej niż osiemnastu lat, a na pewno nie stał teraz obok nich bez
powodu. Na końcu popatrzyłam się na Rona.
Przebiłam jego
duszę wzrokiem, by zapamiętał mój wyraz twarzy do końca swojego życia. Cała
złość, która ukryła się gdzieś głęboko we mnie, wyszła teraz na wierzch.
Wypłynęła na powierzchnię moich uczuć z prędkością światła i promieniowała w
jego kierunku. Żałowałam, że nie mogę zrobić nic, by ukarać go za wszystko to,
przez co przez niego przeszłam. Jeden pomysł wpadł mi do głowy.
Odwróciłam się w
stronę Draco i na oczach wszystkich śmierciożerców, którzy stali teraz w
ogrodzie pocałowałam go długo i namiętnie. Co najdziwniejsze, nie opierał się,
ale oddawał pocałunek z podwójną pasją. Kilka osób przed nami zaśmiało się,
jeszcze kilka zaczęło szeptać, ale kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy,
zapadła cisza.
Wtedy Growgov
wyszedł na środek sceny i zaczął przemawiać. Rozglądałam się w tym czasie
naokoło starając się go nie słuchać i w końcu mogłam przyjrzeć się domowi, w
którym spędziłam ostatnie tygodnie mojego życia. Był duży, dwupiętrowy,
zbudowany na bazie prostokąta, z małymi oknami i balkonami na drugim piętrze.
Wyglądał jak żywcem wyjęty z książki Jane Austin.
Growgov skończył
mówić, a wśród śmierciożerców zapanował luźny nastrój. Domyśliłam się, że cała
ta farsa zaraz się skończy i postanowiłam patrzeć się w oczy Rona do samego
końca. Niech wie co zrobił, do czego doprowadziło jego tchórzostwo. Wiedziałam,
że ucieka wzrokiem, ale nie przeszkadzało mi to.
- Panie mają
pierwszeństwo, Tits – powiedział Growgov, a wśród śmierciożerców znów zaśmiało
się kilka osób.
- Fitz, panie
Growgov – powiedział chłopak tak cicho, że tylko my, stający na scenie,
mogliśmy go usłyszeć. Malfoy, mimo powagi sytuacji, uśmiechnął się blado
spoglądając na młodzika, który chwilę temu celował w niego różdżką.
- Uczciwość za
uczciwość – usłyszałam Draco.
- A cios a cios*
- dokończyłam
Zmusiłam się by
nie zamykać oczu. Widziałam strach, ból, może nawet rozpacz w oczach Rona, ale
o to właśnie mi chodziło. Żeby żałował, żałował za swoją głupotę.
- Avada kedavra!
– głośny i wyraźny rozkaz został wysłany przez właściciela do swojej różdżki.
Zielony promień poleciał w moją stronę. A potem była już tylko zieleń. Zieleń i
czerń. Hmm, śmieszne… barwy slytherinu.
* Wojciech Młynarski, Błędny
rycerz
______________________________
Czuje, że należą wam się potężne przeprosiny. PRZEPRASZAM, ŻE JESTEM TAK BEZNADZIEJNA! Że zostawiłam was na trzy miesiące. Że byłam tak leniwa i ledwo co zajrzałam tutaj może ze trzy razy od czasu opublikowania poprzedniego rozdziału. Na prawdę, nigdy w życiu nie miałam większych wyrzutów sumienia. A dzisiaj weszłam na bloggera i zobaczyłam, że blog ma ponad 10 tysięcy wyświetleń. DZIESIĘĆ TYSIĘCY! Może to mało dla większości z was, ale dla mnie to jakby ktoś dał mi medal za miesiące pisania, a ja go zignorowałam.
Macie jak w banku, że to opowiadanie będzie miało część dalszą! Następny rozdział to epilog pierwszego tomu, a potem zacznę pracować nad tomem drugim i wtedy już nie zawiodę nikogo. Będzie Dramione. Będzie Hogwart. Będzie nawet romans w składziku na miotły, jeśli będziecie chcieli o tym czytać!!! Tylko mnie nie nienawidźcie, proszę! Kocham was...
PS: Czuje się na prawdę żałośnie po napisaniu tego wszystkiego. Weźcie mi przynajmniej serduszko napiszcie, żebym nie czuła się takim frajerem, co...? *oczy osła ze Shreka*
PS: Agnes, jeśli to czytasz. Tęsknie za Twoim opowiadaniem.
PS2: Odpowiem na każdy komentarz pod tym postem!
Długo kazałaś nam na siebie czekać,ale ważne jest to że zdecydowałaś się jednak wrócić.
OdpowiedzUsuńRozdział kompletnie mnie zaskoczył, nie spodziewałam się takiego rozwoju zdarzeń.
Zastanawia mnie jak dalej będzie wyglądać to opowiadanie. Cieszę się,że postanowiłaś pisać drugi tom i mam nadzieję,że rzeczywiście będzie w nim więcej wątku miłosnego między głownymi bohaterami, bo szczerze mówiąc w pierwszym tomie nie było go prawie wogóle. Cóż, pozostaje mi tylko wyczekiwać nowości,mam nadzieję,że już niedługo:)
Pozdrawiam
Orchidea
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOczywiście, że niedługo. Jeśli każe wam znowu czekać, możecie mnie zhejtować na twitterze... albo coś...
UsuńSpokojnie, wszystko powinno się wyjaśnić w następnym rozdziale, bo mam już go przygotowanego, żeby nie było, że będę pisać przez trzy miesiące. NIE! Rozdział będzie prawdopodobnie w następnym tygodniu. :D
Cieszę się, że jednak chciałaś przeczytać.
ja ci napiszę,że cieszę się iż w końcu dodałaś notkę. w tablecie przypisałam cię do zakładek z opowiadaniami zawieszonymi tak długo nie było żadnego odzewu. a tu proszę. brakowało mi ich odczuć trochę i reakcji rona na pocałunek Hermiony i Dracona. no i zastanawiam się w kogo zostało wycelowane zaklęcie ?:> no bo jak ma być drugi tom, to nie może być Hermiona. czekam na nn, mam nadzieje, że nie kolejne trzy miesiące:)
OdpowiedzUsuńA więc czas zacząć wierzyć w życie po życiu, bo mój blog powstał z martwych :P
UsuńJak tak teraz mi powiedziałaś, to rzeczywiście, trochę olałam sprawę Rona. Będę musiała popracować nad opisami w następnych rozdziałach.
Fitz to nie mięczak, zaklęcia rzucać potrafi... niestety :/
Uffff...nareszcie nowy rozdział. Byłam już przekonana,że to fantastyczne opowiadanie pozostanie niedokończone,ale naszczęście się pomyliłam:) Notka jak najbardziej fantastyczna,ale jak mogłaś przerwać w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńI jak mam teraz dortwać do kolejnego rozdziału pytam się?!
No cóż nie mam innego wyjścia,więc niecierpliwie czekam na kontynuację, a przedewszystkim na rozwinięcie wątku Dramione.
Pozdrawiam
Danka
Szczerze, to też byłam przekonana, że to opowiadanie już nigdy nie zostanie dokończone...
UsuńCóż, postaram się Ciebie nie zawieść i opublikuje rozdział w następnym tygodniu ^^
Wow. Po prostu... Wow.
OdpowiedzUsuńTym rozdziałem to mnie załatwiłaś.
Jestem ciekawa, jak Hermionie uda się przeżyć (bo, że przeżyje, tego jestem pewna). Może, ktoś (na przykład Draco?) się przed nią rzuci, żeby ją obronić? Nie wiem, ale nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału!
Nie wiem jak wytrzymam w tej niepewności, ale postaram się.
Dużo weny życzę i mam nadzieję, że już niedługo będę mogła przeczytać nowy rozdział!
<3 i masz serduszko ode mnie, bo frajerem nie jesteś!!
Pozdrowienia
bittersweet
Aaaaaaww! Kochana jesteś :) Jak tak czytam te wszystkie komentarze to sama nie mogę doczekać się, jak zareagujecie na to co się stanie! :D
UsuńDziękuję i również życzę Ci całego morzaaaaa weny!
Dzięki Bogu że jednak nas nie zostawiłaś !! Świetne opowiadanie i nareszcie kolejna fantastyczna notka. Aż mi się ręce spociły z podekscytowania jak przeczytałam o 2 części. Och, czekam czekam i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńPS Masz te swoje serduszko <3 ZASŁUGUJESZ
Jeeej! Dziękii :**
UsuńNie zostawiłam. Co więcej...! Pracuje już nad nowym szablonem! :)
Długo musieliśmy czekac, ale warto było . Tak pięknie piszesz. <3 Dobrze że zrobisz następny ton będę odwiedzac twój blog jak najczęściej. Życzę powodzenia . Pozdrawiam ;****
OdpowiedzUsuńno iesz co taki przykry kres bohaterów
OdpowiedzUsuńSkończ. Naprawdę nie potrzebuję twoich komentarzy tutaj.. Nie wnosisz nic kompletnie. Nawet sama nie wiem, czy mnie krytykujesz, czy po prostu mamroczesz sobie coś pod nosem...
Usuń