Nie ma sensu zostawiać już komentarzy na tym blogu, ponieważ nie zaglądam tu za często, ale jeśli wciąż chcecie się ze mną skontaktować, piszcie:
florenssana@gmail.com

poniedziałek, 4 marca 2013

Część IV: Błędny Rycerz; Rozdział V



„zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodź jeszcze”
Halina Poniatowska „Nieznane”

   Ron leżał tuż obok mnie, obejmując mnie swoim ramieniem. Czułam się tak bezpiecznie i beztrosko, że chciałabym, by ta chwila trwała wieczność. Spojrzał na mnie czule i starł z policzka pojedynczą łzę, wyglądał na zatroskanego. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i wtuliłam w jego ciepły tors. Przytulił mnie mocno.
   - Hermiono – usłyszałam swoje imię, ale nie rozpoznałam głosu Rona. – Hermiono.

   Draco Malfoy delikatnie próbował mnie wyrwać z twardego snu. Zrezygnowana, otworzyłam jedno oko i spojrzałam na niego. Żałowałam, że musiał przerwać mój sen akurat w takim momencie. Dotyk Rona, mimo tych wszystkich rzeczy, które mi zrobił, wciąż działał na mnie kojąco. Znów musiałam wrócić do tego brutalnego świata…
   - Wydaje mi się, że po nas idą – wyszeptał do mnie, a ja gwałtownie podniosłam się na rękach. Popatrzyłam na niego z przerażeniem. – Już nic nie możesz zrobić – powiedział, a widziałam w jego oczach jak bardzo stara się ukryć swoje emocje przede mną. Wiedziałam, że jest równie przerażony co ja.
   - Po prostu nie dajmy im tej satysfakcji – powiedziałam ze ściśniętym gardłem. Wszystkie mięśnie miałam napięte, a i tak czułam niezwykły upływ energii z mojego ciała, jakby ktoś wypompowywał ze mnie całe powietrze, niczym ze starego materaca.
   Draco kiwnął głową i złapał za moją rękę. Może to z powodu silnych emocji, ale uścisnął mnie bardzo mocno i musiałam trochę poluzować nasze dłonie. Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, dobrze…
   Na korytarzu ktoś odbywał głośną rozmowę, ale wyłapywałam tylko pojedyncze słowa: „Przynieść… za dziesięć minut… rudy… i to będzie już koniec”. Wbrew mojej woli, po policzkach zaczęły ciec mi ciurkiem łzy. Chciałam pokazać, że jestem silna, ale moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa.
   Ktoś otworzył drzwi za jednym zamachem, a do środka weszło dwóch śmierciożerców uzbrojonych w różdżki. Kazali nam wstawać i wyjść spokojnie z pomieszczenie. Byli przy tym bardzo pewni siebie.
   Podniosłam się z ziemi, a zaraz po mnie zrobił to Draco i oboje przeszliśmy obok nich na zewnątrz. Nawet nie myśleliśmy o ucieczce, prawdopodobnie na zewnątrz czekało na nas z tuzin innych znajomych Growgov’a, gotowych popatrzeć z chęcią na egzekucje, a najlepiej, odprawić ją własnoręcznie. Byłam ciekawa, komu przypadło to zaszczytne miejsce, mistrza ceremonii. Czy jesteśmy na tyle „ważni”, by zabił nas sam Vincent Growgov? Wątpię.
   Zaprowadzono nas do ogrodu przed domem. To co tam zobaczyłam, nie odpowiadało jeszcze żadnemu wcześniejszemu widokowi w moim życiu. Cały plac zapełniali ludzie przebrani w peleryny i białe maski, na samym środku stał podest, nie większy, niż scena na jednym z gminnych festiwali. Jednak ta impreza wydawała się mieć większy rozgłos. Aż poczułam się dumna z tego, że tyle osób przyszło popatrzeć jak umieram. A może przyszli tu dla Malfoy’a?
   I wtedy go zobaczyłam. Stał tuż pod sceną, jak rodzic, który najlepiej chce widzieć swoje dziecko podczas jego pierwszego występu przed widownią. Od razu rozpoznałam te ognistorude włosy i piegowatą twarz. Jako jeden z nielicznych nie nosił maski. Oprócz niego nie posiadali jej jeszcze Growgov i cherlawy chłopak, który zawsze przynosił nam jedzenie, a teraz stał obok swojego mistrza na podeście. Gdy tylko Ron zobaczył, że się na niego patrzą, odwrócił wzrok. Winny.
   Poczułam jak Draco łapie mnie za rękę, nie wiedziałam, czy próbuje pomóc mi tym, czy raczej znaleźć siłę dla siebie by móc stanąć przed setkami swoich byłych znajomych jako zdrajca. Bo przecież, według nich, był zdrajcą.
   Weszliśmy ostrożnie po trzech stopniach na podest i spojrzałam na wszystkich ludzi zgromadzonych przede mną. Potem zerknęłam na Growgov’a, który uśmiechał się złośliwie, przeniosłam wzrok na chłopaka obok niego i zrobiło mi się go żal. Nie miał więcej niż osiemnastu lat, a na pewno nie stał teraz obok nich bez powodu. Na końcu popatrzyłam się na Rona.
   Przebiłam jego duszę wzrokiem, by zapamiętał mój wyraz twarzy do końca swojego życia. Cała złość, która ukryła się gdzieś głęboko we mnie, wyszła teraz na wierzch. Wypłynęła na powierzchnię moich uczuć z prędkością światła i promieniowała w jego kierunku. Żałowałam, że nie mogę zrobić nic, by ukarać go za wszystko to, przez co przez niego przeszłam. Jeden pomysł wpadł mi do głowy.
   Odwróciłam się w stronę Draco i na oczach wszystkich śmierciożerców, którzy stali teraz w ogrodzie pocałowałam go długo i namiętnie. Co najdziwniejsze, nie opierał się, ale oddawał pocałunek z podwójną pasją. Kilka osób przed nami zaśmiało się, jeszcze kilka zaczęło szeptać, ale kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, zapadła cisza.
   Wtedy Growgov wyszedł na środek sceny i zaczął przemawiać. Rozglądałam się w tym czasie naokoło starając się go nie słuchać i w końcu mogłam przyjrzeć się domowi, w którym spędziłam ostatnie tygodnie mojego życia. Był duży, dwupiętrowy, zbudowany na bazie prostokąta, z małymi oknami i balkonami na drugim piętrze. Wyglądał jak żywcem wyjęty z książki Jane Austin.
   Growgov skończył mówić, a wśród śmierciożerców zapanował luźny nastrój. Domyśliłam się, że cała ta farsa zaraz się skończy i postanowiłam patrzeć się w oczy Rona do samego końca. Niech wie co zrobił, do czego doprowadziło jego tchórzostwo. Wiedziałam, że ucieka wzrokiem, ale nie przeszkadzało mi to.
   - Panie mają pierwszeństwo, Tits – powiedział Growgov, a wśród śmierciożerców znów zaśmiało się kilka osób.
   - Fitz, panie Growgov – powiedział chłopak tak cicho, że tylko my, stający na scenie, mogliśmy go usłyszeć. Malfoy, mimo powagi sytuacji, uśmiechnął się blado spoglądając na młodzika, który chwilę temu celował w niego różdżką.
   - Uczciwość za uczciwość – usłyszałam Draco.
   - A cios a cios* - dokończyłam
   Zmusiłam się by nie zamykać oczu. Widziałam strach, ból, może nawet rozpacz w oczach Rona, ale o to właśnie mi chodziło. Żeby żałował, żałował za swoją głupotę.
   - Avada kedavra! – głośny i wyraźny rozkaz został wysłany przez właściciela do swojej różdżki. Zielony promień poleciał w moją stronę. A potem była już tylko zieleń. Zieleń i czerń. Hmm, śmieszne… barwy slytherinu.

* Wojciech Młynarski, Błędny rycerz

______________________________
Czuje, że należą wam się potężne przeprosiny. PRZEPRASZAM, ŻE JESTEM TAK BEZNADZIEJNA! Że zostawiłam was na trzy miesiące. Że byłam tak leniwa i ledwo co zajrzałam tutaj może ze trzy razy od czasu opublikowania poprzedniego rozdziału. Na prawdę, nigdy w życiu nie miałam większych wyrzutów sumienia. A dzisiaj weszłam na bloggera i zobaczyłam, że blog ma ponad 10 tysięcy wyświetleń. DZIESIĘĆ TYSIĘCY! Może to mało dla większości z was, ale dla mnie to jakby ktoś dał mi medal za miesiące pisania, a ja go zignorowałam. 
Macie jak w banku, że to opowiadanie będzie miało część dalszą! Następny rozdział to epilog pierwszego tomu, a potem zacznę pracować nad tomem drugim i wtedy już nie zawiodę nikogo. Będzie Dramione. Będzie Hogwart. Będzie nawet romans w składziku na miotły, jeśli będziecie chcieli o tym czytać!!! Tylko mnie nie nienawidźcie, proszę! Kocham was...
PS: Czuje się na prawdę żałośnie po napisaniu tego wszystkiego. Weźcie mi przynajmniej serduszko napiszcie, żebym nie czuła się takim frajerem, co...? *oczy osła ze Shreka*
PS: Agnes, jeśli to czytasz. Tęsknie za Twoim opowiadaniem.
PS2: Odpowiem na każdy komentarz pod tym postem!

14 komentarzy:

  1. Długo kazałaś nam na siebie czekać,ale ważne jest to że zdecydowałaś się jednak wrócić.
    Rozdział kompletnie mnie zaskoczył, nie spodziewałam się takiego rozwoju zdarzeń.
    Zastanawia mnie jak dalej będzie wyglądać to opowiadanie. Cieszę się,że postanowiłaś pisać drugi tom i mam nadzieję,że rzeczywiście będzie w nim więcej wątku miłosnego między głownymi bohaterami, bo szczerze mówiąc w pierwszym tomie nie było go prawie wogóle. Cóż, pozostaje mi tylko wyczekiwać nowości,mam nadzieję,że już niedługo:)

    Pozdrawiam
    Orchidea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Oczywiście, że niedługo. Jeśli każe wam znowu czekać, możecie mnie zhejtować na twitterze... albo coś...
      Spokojnie, wszystko powinno się wyjaśnić w następnym rozdziale, bo mam już go przygotowanego, żeby nie było, że będę pisać przez trzy miesiące. NIE! Rozdział będzie prawdopodobnie w następnym tygodniu. :D
      Cieszę się, że jednak chciałaś przeczytać.

      Usuń
  2. ja ci napiszę,że cieszę się iż w końcu dodałaś notkę. w tablecie przypisałam cię do zakładek z opowiadaniami zawieszonymi tak długo nie było żadnego odzewu. a tu proszę. brakowało mi ich odczuć trochę i reakcji rona na pocałunek Hermiony i Dracona. no i zastanawiam się w kogo zostało wycelowane zaklęcie ?:> no bo jak ma być drugi tom, to nie może być Hermiona. czekam na nn, mam nadzieje, że nie kolejne trzy miesiące:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc czas zacząć wierzyć w życie po życiu, bo mój blog powstał z martwych :P
      Jak tak teraz mi powiedziałaś, to rzeczywiście, trochę olałam sprawę Rona. Będę musiała popracować nad opisami w następnych rozdziałach.
      Fitz to nie mięczak, zaklęcia rzucać potrafi... niestety :/

      Usuń
  3. Uffff...nareszcie nowy rozdział. Byłam już przekonana,że to fantastyczne opowiadanie pozostanie niedokończone,ale naszczęście się pomyliłam:) Notka jak najbardziej fantastyczna,ale jak mogłaś przerwać w takim momencie?!
    I jak mam teraz dortwać do kolejnego rozdziału pytam się?!
    No cóż nie mam innego wyjścia,więc niecierpliwie czekam na kontynuację, a przedewszystkim na rozwinięcie wątku Dramione.

    Pozdrawiam
    Danka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to też byłam przekonana, że to opowiadanie już nigdy nie zostanie dokończone...
      Cóż, postaram się Ciebie nie zawieść i opublikuje rozdział w następnym tygodniu ^^

      Usuń
  4. Wow. Po prostu... Wow.
    Tym rozdziałem to mnie załatwiłaś.
    Jestem ciekawa, jak Hermionie uda się przeżyć (bo, że przeżyje, tego jestem pewna). Może, ktoś (na przykład Draco?) się przed nią rzuci, żeby ją obronić? Nie wiem, ale nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału!
    Nie wiem jak wytrzymam w tej niepewności, ale postaram się.
    Dużo weny życzę i mam nadzieję, że już niedługo będę mogła przeczytać nowy rozdział!

    <3 i masz serduszko ode mnie, bo frajerem nie jesteś!!

    Pozdrowienia
    bittersweet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaaww! Kochana jesteś :) Jak tak czytam te wszystkie komentarze to sama nie mogę doczekać się, jak zareagujecie na to co się stanie! :D
      Dziękuję i również życzę Ci całego morzaaaaa weny!

      Usuń
  5. Dzięki Bogu że jednak nas nie zostawiłaś !! Świetne opowiadanie i nareszcie kolejna fantastyczna notka. Aż mi się ręce spociły z podekscytowania jak przeczytałam o 2 części. Och, czekam czekam i pozdrawiam :D
    PS Masz te swoje serduszko <3 ZASŁUGUJESZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej! Dziękii :**
      Nie zostawiłam. Co więcej...! Pracuje już nad nowym szablonem! :)

      Usuń
  6. Długo musieliśmy czekac, ale warto było . Tak pięknie piszesz. <3 Dobrze że zrobisz następny ton będę odwiedzac twój blog jak najczęściej. Życzę powodzenia . Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  7. no iesz co taki przykry kres bohaterów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skończ. Naprawdę nie potrzebuję twoich komentarzy tutaj.. Nie wnosisz nic kompletnie. Nawet sama nie wiem, czy mnie krytykujesz, czy po prostu mamroczesz sobie coś pod nosem...

      Usuń