„Starość we wszystko wierzy.
Wiek średni we wszystko wątpi.
Młodość wszystko wie.”
Oscar Wilde
Droga
śmierciożercy to ciężki kawał chleba. Musisz się ciągle uczyć na błędach innych
nie popełniając przy tym ani jednego swojego. Musisz wiedzieć jak zatuszować
swoje potknięcia i jak zganiać winę na innych. Nie możesz pokazywać, że się
boisz, że brzydzi cię zabijanie, że czysta krew płynąca w twoich żyłach to
złoto, to przepustka, która daje ci możliwość dołączenia do lepszego świata. A
jeśli do tego twój szef uważa, że jesteś coś wart, możesz dumnie podnosić głowę
i ogłosić się bogiem, bo jeszcze nie słyszałem, by Growgov kogokolwiek
pochwalił.
Mam na imię Caleb
i jestem śmierciożercą od dwóch miesięcy. Na razie pełnie funkcję chłopczyka na
posyłki, typu wynieś, przynieś, pozamiataj, ale mam ambicję na coś znacznie
większego. Chciałbym kiedyś stanąć u boku Growgova i wydać na kogoś wyrok. Może
nawet uniewinnić? Nie wiem, po prostu poczuć, że mam jakąś władzę. To byłoby
wspaniałe.
- Fitz… Fitz,
przestać bujać w obłokach i przynieś to jedzenie dla więźniów – usłyszałem głos
za mną.
Klaus - wysoki,
gruby i obleśny gość, z którym musiałem pracować przy pilnowaniu więźniów.
Naprawdę go nie lubiłem. Może dlatego, że był jakoś tak, trzy razy większy ode
mnie. Zawsze byłem dość cherlawy, nawet mama chciała mnie kiedyś zapisać na
balet, ale nastała wojna, a ja wybrałem bycie tym złym. Dziewczyny lecą na
czarne charaktery… Popatrzcie chociażby na tego Malfoy’a. Widywałem go czasem w
szkole, mimo, że jest starszy ode mnie o cztery lata i do tego nigdy nie
odzywał się do puchonów, ale ile razy spotkałem go na korytarz, zawsze otaczała
go grupka dziewczyn… A teraz, patrzcie na niego, siedzi w celi razem z jakąś
szlamą. Życie potrafi być przewrotne, nie ma co…
- Fitz, mówię coś
do ciebie. Idź gnojku po to żarcie! – Klaus szturchnął mnie w ramię i poczułem,
że w tym miejscu zrobi mi się porządny siniak.
Wstałem i wszedłem
na górę po ceglanych schodach do pomieszczenia bardziej wyrafinowanego od
betonowych ścian w lochach. Przez wąski korytarz przeszedłem do kuchni, gdzie
stała Maggie, podobno dziewczyna Growgova, choć uważam, że powinna znaleźć
sobie bardziej czułego faceta. Maggie miała dwadzieścia lat i bardzo kobiece
kształty. Aż szkoda mi jej było, kiedy patrzyłem jak uwija się w tej kuchni.
Kobiety takie jak ona mogłyby robić karierę w każdej branży. Ahhh, Maggie,
słodka Maggie.
- Przyszedłeś po
jedzenie na dół? – spytała się patrząc się na mnie swoimi dużymi oczami, które
zawsze malowała brązowym cieniem. Wypuściłem powietrze z płuc zdając sobie
nagle sprawę, że wyglądam jak ostatni idiota.
- Eeee, tak –
powiedziałem mrugając dwa razy i zerkając na jej dekolt. Przepraszam, to
niechcący!
Uśmiechnęła się i
wyciągnęła z szafki kilka bochenków chleba i dzbanek w wodą.
- Niestety nie są
najświeższe, ale Vincent chciał by trochę przeleżały zanim trafią do lochów.
- To nic,
przecież są dla więźniów – powiedziałem chcąc ją pocieszyć, ale chyba mi nie
wyszło bo ściągnęła brwi i powiedziała ostrym tonem:
- Więźniowie to
też ludzie.
- No tak… Ee, to
znaczy… Ja nie chciałem… - miałem ochotę pacnąć się w twarz. – Po prostu już
sobie pójdę.
Zabrałem tacę i
wróciłem do lochów, zostawiając w każdej celi po bochenku i dzbanku z wodą.
Wciąż przeklinałem swoją głupotę. Jak można być takim pacanem?! To chyba jasne,
że Maggie przejmuje się tymi ludźmi, jest w końcu taka troskliwa… taka dobra.
Weź się w garść
durniu! Nie rób z siebie szlamy! Ile ty masz lat, co? 10? A może jeszcze się
teraz rozpłaczesz?
Usiadłem na
krześle, czując smród potu Klausa i ukryłem twarz w dłoniach wzdychając. Grubas
popatrzył się na mnie i zaśmiał. Zrobił mu się wtedy czwarty podbródek.
- W kuchni była
Maggie, co? – spytał się mnie, poklepując się po wydatnym brzuchu.
- Tak –
powiedziałem zerkając na niego przez palce. Zaśmiał się znowu.
- Młody,
spokojnie. Każdy ma na nią chęć. Maggie to niezła…
- Dobra, dobra…
zrozumiałem, że nie jestem jedyny w kolejce. Mógłbyś mówić z trochę większym
szacunkiem do kobiet, kiedy mówisz o niej?
Zaśmiał się.
- Widać, że
mamusia nauczyła cię dobrych manier, Fitz. Pozazdrościć kultury…
Tak,
rzeczywiście. Co jak co, ale znaczenie słowa „kultura” to tutaj znało naprawdę
niewielu.
________________________________
Heh, wiecie co? Fitz to mój pierwszy stworzony całkowicie od początku charakter, nie wzorowany na nikim, który na prawdę mi się podoba. Lubię go! :) Nie wiem, czy dobrze to pokazałam w rozdziale, że Caleb ma bardzo wyidealizowane spojrzenie na świat śmierciożerców i wszystko bierze na swój głupkowaty i śmieszny sposób za poważnie.
Dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Ale muszę was o coś jeszcze poprosić:
Nie będę dodawać nowej notki przez jakiś czas, żaby każdy zdążył to zrobić, a konkretnie, proszę was, żeby wszyscy na prawdę zainteresowani moim opowiadaniem zaznaczyli gdzieś pod koniec komentarza, że nadal chcą być powiadamiani. Usunę wtedy resztę z linków i dodam blogerów, których tam brakuje.
Czy ja w końcu usunęłam ten ANTYspam? Bo nie wiem, czy na pewno kliknęłam dobry guzik ;)
PS: Dyrektor podarł moje podanie na moich oczach :)
PS2: Mam nadzieję, że nie będę jedyną humanistką w klasie ekonomicznej...
Kochanie ten rozdział był po prostu świetny! Caleb Fitz... Już go lubię, nie jest taki, jak reszta tych patałachów. I choć ma lekkiego bzika na punkcie czystej krwi to wydał mi się tutaj troszeczkę zagubiony, jakby nie był do końca pewny, gdzie trafił i dla kogo pracuje.
OdpowiedzUsuńNie powiem - zaskoczyłaś mnie z nazwą tej części. Hmmm... Czyli nie będzie ani jednego odcinka z punktu widzenia Malfoya, czy Granger? To bardzo dobrze. Zawsze, dzięki temu możesz rozwijać swoje indywidualne strony języka no i tworzyć nowe charaktery. Wczuć się w jakąś dla niektórych mało ciekawą postać i zrobić tak, żeby zaciekawiła. Brawo!
Pamiętam, jak ja tworzyłam Dekkera. Pamiętasz? Nie byłam z niego tak zadowolona, jak Ty z Fitza teraz, ale wiem, co to znaczy wprowadzać kogoś nowego do dobrze wszystkim znanej historii.
Kiepsko z tym podaniem. Nic nie pozostało, jak życzyć Ci tylko powodzenia.
Pozdrawiam i oczywiście chcę być dalej powiadamiana, Twoja Scarlett.
Ps. Zaraz, jak tylko dodam ten komentarz i zobaczę, czy jest SPAM to Ci napiszę czy jest, czy go nie ma.
Nie ma :D
OdpowiedzUsuńTo dobrze :)
UsuńHaha, powiem Ci, że jak wymyślałam, jak będzie się nazywała postać głupkowatego śmierciożercy, to wzięłam jedno imię i jedno nazwisko od moich dwóch ulubionych bohaterów z serialu "Pretty Little Liars". Polecam serial!
W porównaniu do poprzednich części to, jak zaznaczyła Scarlett nazwa tej jest nieco zaskakująca.
OdpowiedzUsuńCaleb... Kiedy poznałam tego bohatera, jedynym pytaniem w mojej głowie było to: Jakim cudem on trafił do śmierciożerców? Jego osoba jest antonimem słowa śmierciożerca, aczkolwiek mam co do niego pewne przypuszczenia, jednak na razie się nimi nie podzielę.
A informowana, rzecz jasna chcę być ;)
Witaj :) Przeczytałam dwie ostatnie notki i jak zwykle jestem pod wielkim wrażeniem :) Opowiadanie coraz bardziej się rozwija i powiem szczerze, że robi się coraz lepsze. Idzie w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałam i to podoba mi się jeszcze bardziej, gdyż lubię być zaskakiwana, zwłaszcza pozytywnie :) Notka powyżej podoba mi się szczególnie, bardzo lubię jak w opowiadaniach pojawiają się własne postacie, to sprawia, że jakoś bardziej oddają pisarza :) Fitz... hmm... jak na razie to ciężko mi się wypowiedzieć, wydaje mi się, że go polubiłam. Powiem, że czytanie tego wywołało u mnie uśmiech, on mi się kojarzy z takim dobrym duchem, lekko ciamajdowatym ;) Ale to tylko moje pierwsze wrażenie :) Zobaczymy dalej :) Chciałam jeszcze tylko dodać, że podoba mi się to że wszystko opisujesz z różnych perspektyw, które w którymś momencie się ze sobą łączą. Daje to jakiś taki trójwymiarowy obraz sytuacji i pozwala wszystko zrozumieć i poukładać w jedna całość. Ogóle rzecz biorąc jestem zachwycona twoim blogiem i oczywiście chcę być dalej informowana :)
OdpowiedzUsuńW ogóle przepraszam, że nie zawsze komentuję, ale tak jakoś zanim zdążę się do tego zebrać już pojawia się kolejna notka ;) i przepraszam że tak się rozpisałam, nie wiem czy to ma jakiś sens, ale chciałam trochę zadośćuczynić za te wszystkie braki w komentarzach :) Pozdrawiam i życzę dużo weny :) Agnes
Dziękuje ;)
UsuńRozumiem wszystko, spokojnie. :) Tak długo już czytasz moje opowiadania, że nawet jak nie widzę komentarza od ciebie, to jakoś tak czuję, że rozdział przeczytałaś.
A komentarz im dłuższy, tym bardziej wenę nakarmi! :D
Hej! cieszę się,że wprowadzasz zupełnie nowych bohaterów
OdpowiedzUsuńi opisujesz sytuacje z kilku perspektyw to
naprawdę wspaniały pomysł:D
Już nie mogę doczekać się kolejnej notki
Pozdrawiam
Orchidea
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział . [twarz-z-cienia].
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział :D. [twarz-z-cienia]
OdpowiedzUsuńJak widać: dawno mnie nie było i mam dużo do nadrobienia. Rozdział jest genialny. Zaintrygowało mnie to, że dałaś śmierciożercy na imię Caleb, ale może to się wyjaśni w dalszych rozdziałach. Jestem pozytywnie zaskoczona jego postacią. Podoba mi się. Czas czytać dalej. Pozdrawiam, Poem
OdpowiedzUsuń