Nie ma sensu zostawiać już komentarzy na tym blogu, ponieważ nie zaglądam tu za często, ale jeśli wciąż chcecie się ze mną skontaktować, piszcie:
florenssana@gmail.com

środa, 29 sierpnia 2012

Część IV: Błędny rycerz; Rozdział II


„Wspomnienia zniekształcają perspektywę,
a te najbardziej żywe potrafią unicestwić czas”
Stephen King „Historia Lisey

   Po raz kolejny zabrakło nam jedzenia. Głód stał się czymś na porządku dziennym, ale powoli zaczynałam zauważać do czego doprowadza taka dieta. Ron zrobił się taki odległy, milczący. Wychodzi z namiotu na długie godziny i wraca jeszcze bardziej zdołowany. Widzę, że takie życie mu nie służy. Nie służy żadnemu z nas. Wczoraj złapali Deana Thomasa i Lunę Lovegood. Mówili o tym w „Potterwarcie”. Powoli wszyscy nasi znajomi zostali odnajdywani w swoich kryjówkach i zabierani do jednego, wielkiego Niewiadomoczego. Śmierciożercy byli sprytni, to trzeba im przyznać. Już kilka razy wyraźnie stąpali nam po piętach, ale udawało nam się uciec. Ron zawsze po takiej eskapadzie był przybity. Z resztą, kiedy on nie był przybity?! Było mi go tak szkoda…
   Dziś z rana wyszedł cicho z namiotu. Obudziło mnie stąpanie jego gołych stóp po runie leśnym na zewnątrz. Nie odchodził nigdy daleko, bo wciąż widziałam jego słaby cień na ścianie namiotu, ale oddalił się wystarczająco, bym nie usłyszała co mówi. A mówił coś na pewno.
   Słyszałam jak szepcze coś do siebie, bo raczej nie mógłby spotkać nikogo w tym miejscu. Gdyby tak było, przecież by nam powiedział, albo krzyknął zaalarmowany.
   Wstałam, by do niego dołączyć. Martwiłam się, że mówienie do siebie może być pierwszym objawem paranoi w jaką wpadał Ron. Ostatnio wszędzie widział śmierciożerców, którzy na nas czyhali, za każdym rogiem, drzewem, a nawet pod kamieniami. Nie zasnął póki nie obszedł całego terenu i nie sprawdził każdej potencjalnej kryjówki. Z jednej strony było to konieczne, ponieważ nasi przeciwnicy byli szybcy, silni i bardzo sprytni, ale Ron przecież nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Przez to całe ukrywanie przestał ze mną rozmawiać. Przestał nawet na mnie patrzyć. Czasami wydawało mi się, że ma coś na sumieniu, jakby to była jego wina, że się tutaj znaleźliśmy. Próbowałam go pocieszyć, ale odsuwał się wtedy ode mnie. Jakby to był całkiem obcy dla mnie człowiek.
   Chciałam wyjść z namiotu, ale Ron stanął w wejściu i popatrzył się na mnie. Przez chwilę widziałam w jego oczach zaniepokojenie. Czy to dlatego, że mnie zobaczył? Potem jednak jego twarz znów stała się obojętna i spytał się mnie:
   - Dlaczego nie śpisz, Hermiono?
   - Usłyszałam kroki, ale to byłeś ty – postanowiłam nie pytać się go, co robił poza namiotem. Ostatni był bardzo wrażliwy na to pytanie. Wiedziałam, że doprowadza tym do szału Harry’ego, ale nie mogłam nic na to poradzić. Z Ronem obchodziłam się jak z jajkiem.
   Zapadła cisza, w trakcie której Ron wciąż patrzył się na mnie swoim pustym wzrokiem, tak, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie mógł.
   - Kocham Cię, Hermiono. Wiesz o tym? – powiedział wyciągając do mnie rękę. Poczułam, że w oczach, wbrew mojej woli, zbierają się łzy. Nie rozmawialiśmy od bardzo dawna i brakowało mi tego.
   - Wiem – powiedziałam ze ściśniętym gardłem.
   - Musimy uciekać – odrzekł nagle. – Oni już tu są.
   Skamieniałam ze strachu. Otworzyłam szeroko oczy i wpatrywałam się w niego, ale on nie parsknął śmiechem mówiąc: „Tylko żartowałem, Hermiono. Nic nam nie grozi”, lecz wciąż stał przede mną z twarzą wypraną ze wszelkich emocji.
   Jednym machnięciem ręki, brutalnie obudziłam Harry’ego szepcząc: „uciekamy”, a po dosłownie kilku sekundach, cała nasza trójka wybiegała z namiotu pomiędzy drzewa. Ron nie kłamał, Śmierciożercy pojawili się przy nas, gdy tylko wybiegliśmy z pola magicznego, które nas chroniło. Rozdzieliliśmy się, mimo, że zawsze obiecywaliśmy sobie tego nie robić, szczególnie w niebezpiecznych sytuacjach. Ron gdzieś zniknął a ja widziałam przed sobą tylko Harry’ego, który w pośpiechu wyciągał ze swojej torby pelerynę niewidkę. Wtedy się zatrzymałam, absolutnie pewna, że żadne zaklęcie śmierciożerców mnie nie dosięgnie. I krzyczałam… krzyczałam do Harry’ego, by biegł, bo gonią go wrogowie…
***
   Po raz kolejny odpłynęłam myślami daleko od tego lochu. Jak mogłam być tak głupia, by nie widzieć tych wszystkich rzeczy, które Ron robił za naszymi plecami? Jak mogło mi być go żal? Jak mogłam uwierzyć mu, że mnie kocha?
   - Malfoy? – powiedziałam cicho, czując, że mogę żałować potem tego pytania.
Podniósł lekko głowę patrząc na mnie średnio zainteresowanym wzrokiem.
   - Możesz mi coś powiedzieć? – spytałam, wciąż zbierając się w sobie.
   - Nie jesteś gruba – powiedział uśmiechając się zawadiacko.
   - Co? – wybił mnie tym z rytmu.
   - Zawsze jak Pansy zaczynała rozmowę tym pytaniem, to chciała się mnie spytać o swój wygląd – powiedział i zaśmiał się. W jego głosie było coś, czego wcześniej nigdy w nim nie rozpoznałam. Coś jakby… czułość.
   - Nie, nie o to chodzi – uśmiechnęłam się lekko, tylko z grzeczności i zawstydzenia. – Możesz mi powiedzieć, jak to się stało, że Ron zaczął z wami pracować?
   Wydusiłam to z siebie i odetchnęłam z ulgą. Teraz byłam zdana tylko na łaskę i niełaskę Malfoy’a. Albo powie mi prawdę, albo wyśmieje.
   Zapadła cisza.
   - No dobrze. Co mi tam – powiedział w końcu i westchnął. –  Weasleya złapali Focus i Grembey na początku lutego. Włóczył się gdzieś po lasach, czy coś. Nie byli zbyt rozgarnięci, więc nawet go nie rozpoznali, ale zaczęli go torturować. Ot tak, dla zabawy. Wtedy on powiedział, że może pomóc im złapać Pottera, więc przestali. Powiedział im też, że zna jego kryjówkę i będzie się z nimi kontaktować i mówić im, gdzie mają go szukać. Trochę im zajęło zgranie się, ale w końcu Weasley zaczął współpracować. Poznał nawet Growgova, czy tego… ojca całej akcji – powiedział i uśmiechnął się sam do siebie na to porównanie. – Growgov obiecał mu jakąś niezłą nagrodę za złapanie Pottera, ale on zawsze uciekał, gdy grupa była już blisko. Za którymś razem, ktoś powiedział, że pewnie Weasley ostrzega go i dlatego nic im nie wychodzi. Wtedy Growgov nieźle się wkurzył i zagroził rudzielcowi, że jeśli tym razem nie złapią Harry’ego, to on przypłaci to życiem. I wtedy złapali ciebie. Podobno Weasley widział, że już nie uda im się dorwać „wybrańca”, więc zablokował ciebie, by nie wracać z pustymi rękoma.
   Hermiona dodała sobie w myślach ostatnie zdanie, którego Malfoy nie wypowiedział, ale wyraźnie zawiesił w powietrzu: „Poświęcił ciebie, by ratować swój tyłek”.

11 komentarzy:

  1. Ronaldzie Weasley! Ty mały, wredny, paskudny szczurze! Jak mogłeś?!

    No dobra, nie czepiam się - ja też nie zrobiłam z niego aniołka w swoim opowiadaniu :P.

    Rozdział świetny, a szczególnie ta rozmowa Malfoya z Hermioną.

    Kochanie, czy będą tu jakieś miłosne sceny, bo skupiasz się - oczywiście bardzo dobrze - na tym całym porwaniu i śmierciorzerstwie.... Ale gdzie jest to uczucie?!

    Serdecznie pozdrawiam, Scarlett <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział, jak zwykle fenomenalny. Stwierdzenie, że Ron to dupek, jest za mało naładowane negatywnymi odczuciami, jednak nie chciałabym używać wulgaryzmów. Ja, podobnie jak Scarlett, wyczekuję, kiedy pojawi się uczucie. Takie gorzko-ironiczne gadki, owszem, są ciekawe, jednak ja czekam na jakieś emocje. Złość, radość, nienawiść - cokolwiek ;)

    I jeszcze jedno, pragnę poinformować, że na blogu uwierzyc-w-magie pojawiła się poprawiona, zdatna do czytania druga część serii "Wędrówka po kilku miejscach". Zapraszam.

    Pozdrawiam, Char

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj tutaj Otka z onetowskich hermionadracon i livingoutourdreams, jakiś czas temu przeniosłam się ze swoimi opowiadaniami dramione na blogspota. Zapraszam cię do ponownego zapoznania się z moimi historiami: Życie to bajka, Spełniając nasze marzenia i Zakręt. Być może zostaniesz ze mną na dłużej. Zapraszam pod adres http://niesmiertelne-rzeczy.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, z tej strony Alex, która za dzisiejsze zadanie postawiła sobie ogarnięcie aktualizacji, ażeby sme się aktualizowały i... to działa ! ;)
    Od dziś nie musisz informować nas o nowych notkach, ażeby każdy wiedział, że je dodałaś :)
    Myślę, że to ułatwi i Tobie i nam robotę ;D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny we wrześniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział!
    [twarz-z-cienia]

    Pozdrawiam, Scarlett <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To takie... hmm... nie wiem, jak można określić postawę Rona. To taki tchórz i zdrajca. Jak można poświęcić przyjaciół, by ratować swój tyłek? Nie rozumiem tego, ale... no cóż, tak na tym świecie już jest.
    Rozdział jak zwykle fenomenalny. Aczkolwiek, tak jak moje poprzedniczki, czekam na jakiekolwiek emocje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu piszę ten komentarz :) Ostatnie dwa tygodnie były zabiegane, ale w końcu znalazłam chwilę żeby po nadrabiać zaległości :)
    Rozdział świetny. Bardzo smutny i pełen emocji, ale piękny.
    Ron ( jak w większości blogów, które ostatnio czytam ;P) to gnida i wredny cham. To co zrobił było po prostu perfidne!
    Bardzo jestem ciekawa co będzie dalej. Wciągnęła mnie ta historia jak nie wiem. Mówię szczerze: to jeden z lepszych blogów jakie czytałam :) Piszesz po prostu genialnie :)
    Skoro już wszyscy poruszyli ten temat to ja również się dołączam iż czekam na jakiś rozkwit uczucia :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :) Agnes

    OdpowiedzUsuń
  9. oki cofam poprzedni komentarz ten rozdzial wszystko wyjasnił :)

    OdpowiedzUsuń